13 kwietnia 2012

Twilight Imperium 3rd ed.: czyli planszowy Master of Orion - recenzja

Jeśli jesteście fanami strategii to ta gra stanowiła swego czasu prawdziwy święty Graal gier planszowych. Twilight Imperium można porównać do przeniesienia legendarnej już gry komputerowej Master of Orion na płaszczyznę gier planszowych. Wiele osób używało tego porównania i sam uważam, że jest ono nad wyraz trafne. Twilight Imperium nie należy jednak do gier prostych, ani tanich, jednak to co ten tytuł sobą reprezentuje rekompensuje większość istniejących wad.

Twilight Imperium nie należy zdecydowanie do najnowszych tytułów. Pierwsza edycja pojawiła się już ponad 10 lat temu, a obecna, trzecia trafiła do sprzedaży w roku 2005. DO tej pory doczekała się również dwóch dodatków, mniejszego Shattered Empire w 2006 i większego Shards of the Throne w 2011 (czyli całkiem niedawno, jak widać TE jest wciąż żywe). Gra ta skupiła wokół siebie również dużą społeczność fanów, którzy sami zaczęli tworzyć uzupełnienia zasad i rozszerzenia gry.
Tytuł ten był recenzowany już nie raz i nie będę się mocno skupiał na mechanice, zasadach itp., postaram się przedstawić głównie wrażenie jakie wywołała na mnie ta produkcja. 

Wrażenie które z samego początku było niemal piorunujące. Pierwszy szok wywołany jest wielkością, ciężarem i zawartością pudła z grą, kolejny z jej ceną. Pudło jest olbrzymie, w sumie nawet za duże jak na to co w nim jest. Ozdobione jest fenomenalną grafiką i wykonane z twardej tektury, mogącej przetrwać lata wożenia i przekładania. 

W prawdzie zawartość zmieściła by się w mniejszym opakowaniu, ale Twilight Imperium zasługuje na to co największe, co oczywiście nie oznacza, że w środku znajdziemy mało elementów. Zawartość jest równie porażająca jak to w co ją zapakowano. W środku znajdziemy całą masę elementów. Armie, czyli sześć zestawów figurek w różnych kolorach, każdy z nich zawiera 5 pancerników, 4 transportery, 8 krążowników, 8 niszczycieli, 2 War Suny (gwiazdy śmierci), 12 oddziałów sił naziemnych, 10 myśliwców, 6 planetarnych systemów obronnych oraz 3 doki kosmiczne. 

Poza figurkami w pudle znajdziemy m.in. 30 kart warunków zwycięstwa, 103 karty akcji, 144 karty technologii, 51 kart planet, 60 kart politycznych, 43 heksy planszy i kilkaset różnorakich żetonów oraz innych dodatków. Wszystko wysokiej jakości, elementy kartonowe są grube i nie niszczą się łatwo, a figurki nie są łamliwe. Każdy element mogą się pochwalić niezwykle wysoką jakością graficzną, nawet zwykłe karty i żetony.

Olbrzymie wrażenie wywołuje ogrom tego wszystkiego, zarówno grafik, jak i treści, fabuły, wiedzy o świecie Twilight Imperium i jego historii zawartych w instrukcji i na kartach ras. Same karty ras są moim zdaniem niemal dziełem sztuki w kategorii sf. Znajdziemy kosmitów humanoidalnych jak i zupełnie obcych, mechanicznych jak i w pełni biologicznych, różnorodność jest znaczna i oddano ją dobrze w grafikach. Do tego wszystko to opisane jest bardzo dokładnie. 

Grać można w maksymalnie 6 osób i każda z nich może wybierać z pośród 10 kosmicznych ras. Każda jest inna i jak napisałem wyżej świetnie ukazana Informacje i grafiki pozwalają wczuć się w „ducha” danego gatunku. Każda ze stron różni się od siebie znacząco, jedni zajmują się technologią inni dyplomacją, ekonomią, jeszcze inni za to zbrojeniami. 

Jeśli chodzi o podstawy dotyczące mechaniki, to niestety nie należy ona do najprostszych. Należy też wyraźnie zaznaczyć, ze pomimo możliwości dyplomatycznych i ekonomicznych, jest to zdecydowanie gra strategiczno wojenna i to walka i zbrojenia odgrywają w Twilight Imperium największą rolę. 

Każdy z graczy ma za zadanie doprowadzić swoją rasę do supremacji w znanym wszechświecie. Aby tego dokonać musi zebrać 10 punktów zwycięstwa. Dostaje je za realizację tajnych założeń oraz korzystanie z karty strategii imperialnej. Tutaj wiele osób wytyka Twilight Imperium pierwszy poważny błąd. Zbieranie punktów zwycięstwa odbiera rozgrywce część zabawy, gracze wolą zbroić się i walczyć, niż „ciułać” punkty. By zebrać w danej turze kartę strategii imperialnej trzeba zrezygnować z kart pozwalających na wynalezienie nowych technologii, budowę floty itp. 

Przypomina to nieco sytuację z Cyklad, lecz mniej zbalansowaną. Okazać się może, że wygra ktoś, kto cały czas zbierał punkty, a wcale nie miał przewagi na żadnym z frontów, ani militarnie, ani ekonomicznie ani technologicznie, czy dyplomatycznie. Założenie to jest nieco absurdalne, na szczęście szybko powstały fanowskie modyfikacje mechaniki zmieniające oryginalne zasady. Nie należy traktować lekko tych autorskich rozszerzeń, stoją one często na bardzo wysokim poziomie. Również autorzy gry zamieścili na oficjalnej stronie kilka możliwych do zastosowania zmian w mechanice.

Niezwykle udane jest tworzenie planszy. Składa się ona z dużych heksów przedstawiających przestrzeń kosmiczną. Taki element może być pusty, może zawierać jedną lub więcej planet, asteroidy, tunele przestrzenne i inne zasoby. Każdy z graczy ma udział w tworzeniu mapy galaktyki, gdy na początku rozgrywki układa się ją począwszy od centrum. Każdy gracz kładzie kolejno jeden heks, tworząc okrąg, potem kolejny i kolejny, sferycznie budując galaktykę. 

W trakcie tego iście twórczego aktu, trzeba decydować, jakie zasoby rozmieścić we własnym zakątku kosmosu, czy odciąć się asteroidami od sąsiada, czy lepiej umieścić tam pomocne sobie zasoby, tym samym narażając się na atak sąsiadującego konkurenta. Właśnie to budowanie kosmosu, było dla mnie decydującym elementem do umieszczenia Twilight Imperium tak wysoko w moim prywatnym rankingu gier.

W trakcie gry musimy zdobyć przewagę nad innymi rasami posługując się flotą statków kosmicznych, jednostkami naziemnymi, obroną planetarną i innymi zasobami. Najpotężniejsza jest konstrukcja zwana War Sun, swoista „gwiazda śmierci”. Tutaj jednak też pojawiają się małe zgrzyty. Okazuje się, że często najskuteczniejsze w walce stają się myśliwce, gdyż są tanie i prawie nic ich nie ogranicza. Droższe i potężniejsze okręty mają bladziej ograniczoną możliwość ruchu i ataku. Pomimo słabości bojowych, myśliwce mogą, więc stać się główną siłą napędową naszej flotylli. Również tutaj przychodzą z pomocą rozszerzenia fanowskie, modyfikujące oryginalne zasady. 

Oczywiście poza walką jest również możliwość rozwoju technologicznego i dyplomacji. Obie te funkcje są ważne, jednak schodzą na dalszy plan w stosunku do działań wojennych. Twilight Imperium jest skąp likowaną i długą grą, w takiej postaci, w jakiej istnieje obecnie, z bardziej rozwiniętymi zasadami dyplomacji i ekonomii mogłaby być zupełnie nie grywalna. 

No i dochodzimy właśnie do czasu rozgrywki. Za pierwszym razem gdy grałem ze znajomymi (ukłony w stronę panów W i Y :)) spędziliśmy nad Twilight Imperium jakieś 4-5 godzin i nie udało nam się skończyć. Możliwe, że jeśli mielibyśmy lepiej opanowane zasady, gra poszłaby lepiej, jednak późniejsze rozgrywki ukazały mi, że niekoniecznie tak będzie. Twilight Imperium jest grą długą i tyle. Przed partią należy zarezerwować sobie nockę, albo całe popołudnie, bo na 5 godzinach może się nie skończyć (zwłaszcza przy większej ilości graczy). 

Właśnie z powodu tego ile czasu zajmuje rozgrywka i wysokiego poziomu skomplikowania i ilości zasad (w stosunku do konkurencyjnych tytułów) Twilight Imperium może zostać odrzucone przez niektórych graczy. Kolejnym ważnym aspektem jest cena, chcąc kupić tą grę, należy liczyć się z wydatkiem w okolicy 300 złotych. Jednak mimo wszystko, jeśli jesteś miłośnikiem strategii albo gatunku science fiction, warto. 

Wysoką cenę i komplikacje rekompensuje satysfakcja z zakończonej rozgrywki, piękne wykonanie, mnogość wspaniałych elementów i społeczność fanów, wciąż tworząca nowe rozszerzenia i modyfikacje. Dzięki temu mamy pewność, że Twilight Imperium nie zestarzeje się i każda nowa rozgrywka może przynieść coś nowego.

Autor: M.K.


PLUSY:
Niesamowita jakośc i wykonanie
Masa elementów
Figurki
Sposób tworzenia mapy
Rozmach i mnogość zasad
Rzetelność stworzonego świata
Duża społeczność fanowska i autorskie dodatki

MINUSY:
Cena
Skomplikowanie
Wady w mechanice
Długi czas rozgrywki


Link do sklepu Rebel i polskiego tłumaczenia zasad TUTAJ.

6 komentarze:

Gra jest świetna i warta ceny.Ok gram raz na kilka miesięcy, częściej się nie da, ale mimo wszystko nie mam zamiaru się jej pozbywać. Polecam autorskie dodatki, sam właśnie testuje Gwiezdne Wojny. Pomalowałem też większość figurek, teraz wyglądają znacznie lepiej. Jeśli ktoś się kiedyś zastanawiał na ta grą, a miałby z kim nad nią posiedzieć to polecam.

Widzę, że część literówek poprawiona. W TE grałem na konwencie raz. Nie udało nam się skończyć. Figurki i mapka byłą fajna, ale średnio mi się grało, może jakbym lepiej znał zasady albo grał ze znajomymi a nie z obcymi.

IMO zbyt długa, zbyt droga, gdzie te czasy Chińczyka :)

Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

Chciało by się mieć drugie życie na takie gry

Uwielbiam gry z tamtych lat, mają swój klimat :)

Prześlij komentarz